Nowy Rok zawsze kojarzy mi się z suszonymi owocami do keksu.
Mój tata przywozi kilogramami suszone na słońcu śliwki kalifornijskie, które na szczęście nie są przesiąknięte aromatem dymu. Smakują zupełnie inaczej niż nasze polskie wędzone śliwki, co dla mnie jest ich wielkim atutem.
Polecam wszystkim brownielubnym, czokoholikom, tym którzy lubią suszone owoce i też tym co nie lubią tradycyjnych wędzonych śliwek.
Bazowałam na TYM PRZEPISIE
- 40 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 25 g kakao
- 140 g czekolady (70% kakao)
- 3 jajka (ja dałam 4 małe)
- 100 g cukru, drobnego
- 100 g majonezu
- kalifornijskie suszone śliwki
Wszystkie składniki powinny być ogrzane do temperatury pokojowej!
Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej.
Jajka utrzeć z cukrem na gładką masę.
Dodać do jajek ciepłą czekoladę.
Następnie dodać majonez, wymieszać.
Powoli wsypać suche składniki (mąkę, proszek i kakao).
Zmiksować/dokładnie wymieszać.
Przełożyć do formy na ciasto lub do foremek na babeczki, uprzednio zabezpieczonych papierem do pieczenia/papilotkami.
Do każdej babeczki powkładać po jednej posiekanej na 3-4 kawałki śliwce.
Piec w 160 stopniach przez 30-35 minut.
Patyczek wbity w ciasto będzie lekko mokry (jak w przypadku wszystkich brownies).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz