Moja pierwsza próba z amarantusem wyszła tak sobie... Było to dobre kilka lat temu i postanowiłam upiec muffinki z mango. Stwierdziłam wtedy, że mango to owoc do spożycia najlepszy na zimno. W takiej wersji go uwielbiam, jednak w muffinkach z amarantusem nie koniecznie. Następne podejście to muffinki ze śliwkami. Te były już o niebo lepsze, jednak nie na tyle, żeby do nich wracać ;)
Nie tak dawno postanowiłam odkryć amarantus na nowo. Zobaczyłam go w sklepie i stwierdziłam, że muszę i koniec.
Do upieczenia tych ciasteczek zainspirował mnie baaardzo dojrzały banan w mojej kuchni. Przypomniałam sobie o tym przepisie, który zobaczyłam niegdyś.
Podjęłam próbę i tak oto powstały mięciutkie, zdrowe i pyszne ciasteczka.
Przepis cytuję za Komarką:
/Ciasteczka amarantusowe:/
- 1,5 szkl. prażonego amarantusa (poppingu)
- 1 banan,
- 1/2 szkl. cukru,
- 1/2 szkl. rodzynków sułtanek,
- 1 jajko,
- 1 szkl. mąki,
- 40 g masła (lub 1/4 szkl. oleju),
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią,
- szczypta soli
Cukier, cukier waniliowy, jajko, stopione masło i rozgniecionego banana zmiksować.
W oddzielnej misce wymieszać mąkę, sodę, proszek do pieczenia, sól, sparzone wcześniej rodzynki i amaratusowy popping. Łyżką wymieszać składniki suche i mokre.
Na wyłożoną papierem do pieczenia blachę nakładać łyżką (właściwie najlepiej wychodzi to dwiema łyżeczkami :)) równe porcje ciasta. Rozgrzać piekarnik do 180 stopni i piec ciasteczka około 8-10 minut.
TUTAJ WERSJA Z SUSZONYM MANGO ZAMIAST RODZYNEK I MĄKĄ ORKISZOWĄ RAZOWĄ:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz